Akcja "Zrób zdjęcie w mundurze"
Wspomnienia uczestników
Odnośnie „Małej” (tak ją nazywano w domu i „swego czasu” pozwalałem sobie również tak ją nazywać), nie muszę się zbyt wysilać z anegdotą. Sięgam do prywatnego archiwum i przytaczam jej własne słowa z 1990 IV 18:
„…był rajd naszej drużyny i wyobraź sobie, zastęp II Pandy jest najlepszym zastępem w drużynie. (…) ten zastęp to: Edyta W., Ewa D., Ania W. i oczywiście ja. (…)
Rajd odbył się w marcu . Był to rajd dwudniowy. Było bardzo wesoło. Nasz zastęp miał bardzo ciekawą trasę. Szłyśmy jako ostatnie i pomyliłyśmy drogę. Szło nas w zastępie tylko 3: ja, Edyta i Ewa. Spod „Promienia” miałyśmy pójść na Rejów (…). Jednak, gdy tam dotarłyśmy, skręciłyśmy nie w tą stronę co trzeba. Dopiero po pewnym czasie skapowałyśmy się, że po drugiej stronie Rejowa stoi drużynowa Ewa N. z młodszym plutonem. Więc na skróty przeszłyśmy przez Rejów i musiałyśmy się wrócić do Ewy, na pierwszy punkt kontrolny. Dalej byłoby wszystko w porządku, gdyby nie to, że chciałam przypomnieć sobie jakie są w tym lesie drzewa. Więc szłyśmy z głowami do góry, parząc na korony drzew. Ja szłam na końcu. W pewnym momencie, taka ciemnota byłam, że nie zauważyłam kamienia i bęc… leżę na ziemi jak długa. Plecak mnie przygniótł, a Edyta z Ewką, zamiast mi pomóc, mało nie poprzewracały się ze śmiechu! Nabiłam sobie tylko siniaka na kolanie i później szłam utykając. Ale to nie koniec naszych przygód. Gdy przechodziłyśmy przez błoto, z kolei Ewa pośliznęła się i rękami wpadła w to błoto. Nie mogłyśmy się powstrzymać, szłyśmy i rechotałyśmy na całe gardło. Edyta stwierdziła, że ona na pewno wpadnie do rzeki na przeprawie. Bo wiedziałyśmy, że przeprawa była planowana na rajdzie. (…) Ponieważ szłyśmy jako ostatnie, na przeprawę dotarłyśmy na sam wieczór. (…) Druh Sławek M. nas odpytywał z historii i robił właśnie tę przeprawę. Edyta przepowiedziała sobie kąpiel. Jak się dowiedziałyśmy, dziewczyny z innych zastępów zmoczyły na tej przeprawie tylko nogi. No, ale Edyta to inny przypadek. Najpierw przeszła Ewa – bez problemów. Potem przechodziła Edyta. Przeszła po linie do samego końca i nie wpadła! Już z Ewą ucieszyłyśmy się - Edyta sucha, więc ja złapałam linę i ruszyłam. Nagle słyszę plusk… Edyta siedzi po pas w wodzie… Pośliznęła się na brzegu i zjechała do rzeki. O mały włos, ja też nie zleciałam do wody, ze śmiechu. Przeszłam. Sławek darował nam przeprawę powrotną. Biegiem, przez mostek, wróciłyśmy po plecaki i ruszyłyśmy jak najszybciej do miejsca, gdzie Edyta mogłaby się wysuszyć. Dotarłyśmy do Domu Kultury na Mostkach. Tam był nocleg. Noc i drugi dzień przeszły już bez niespodzianek. Tylko na sam koniec wszystkie trzy miałyśmy „motyla” od chłopaków. Ja z okazji zdobycia chusty i ochotniczki…”
Cóż dodać?
Kasia też należała do „OSIEDLA” i była stałą bywalczynią naszej ławki (gdzie przychodziła przeważnie z Amikiem – spacer z psem to najlepszy argument, żeby wyrwać się z domu).
Komentarze