BS Lwów - Góra Zamkowa
Wspomnienia uczestników
Już od kilku dni przymierzałam się do przeskoczenia magicznej bariery roku 1992. Rafał dzisiaj przełamał, więc teraz pewnie przyjdzie kolejna fala wspomnień ;-)
O tej postaci można by pisać w nieskończoność, wspomnień wspólnych i tych osobnych mam o niej mnóstwo, zdjęć jeszcze więcej, ale administrator już mnie ostrzegł, że jedno zdjęcie dziennie, więc oczywiście wybrałam najładniejsze ;-)
I nawet w mundurze, chociaż widoczny jest tylko rękaw, bo długie brąz włosy zasłaniają resztę.
Pierwsze wspomnienie o Adzie mam z obozu w Wiośnie k. Sielpi z 1998r. Być może spotkałyśmy się już wcześniej ale moja pamięć bywa zawodna... W każdym razie na tym właśnie obozie mieszkałyśmy w jednym namiocie i nawet chyba nasze prycze sąsiadowały. Ada jako jedyna ( a jeśli nie jedyna, to na pewno większość poranków należała do niej) dbała o higienę w latrynie. Pisząc dbała o higienę mam na myśli codzienne zasypywanie jej wapnem, była to kara za nie stawienie się na czas na pobudce. Miała tak mocny sen, że oboźna gwizdała jej wprost do ucha, a dopóki nie nadeszła godzina sprzyjająca wstawaniu, to chyba nawet wybuch bomby by jej nie ruszył... I tak dzień w dzień pobudka, stan obozu 50, obecnych 49 ;-)
Ale druhna oboźna usilnie próbowała Adę ukarać za tę niesubordynację, nakazując jej zasypywanie latryny. Na nic się to jednak zdało, gdyż następnego dnia historia się powtarzała.
Ale podobno dzisiaj już tak nie ma, Ada ma dwoje dzieci i zeznań męża Rafała wynika, że płacz dziecka jest ją w stanie obudzić ;-)
Kolejne wspomnienie, to obóz w Wetlinie w 1999r. "Stałyśmy" razem na nocnej warcie. Celowo napisałam wyraz stałyśmy w cudzysłowie, ponieważ tę noc spędziłyśmy w magazynie. Nie było to celowe uniknięcie wartowania, po prostu bardzo się wtedy bałyśmy, nie wiem, czy to Ada nakręcała mnie, czy było odwrotnie ale byłyśmy na tyle przerażone, że zabrałyśmy psa do obrony (dla niewtajemniczonych mojego Sparkiego) ale nawet to nam nie pomogło... Za to znalezione w magazynie kukurydziane chrupki i dżem owszem ;-)
Chociaż nie wiem, czy powinnam o tym wspominać w końcu kilka lat później zostałam hufcową... :P
W każdym razie panie i panowie oto: dh Ada Grzybowska-Sieczka, zastępowa zastępu "Pantery", ale nie wiem w jakich latach, żona Rafała Sieczki, też oczywiście harcerza, mama Weroniki i Klary i moja od wielu lat najlepsza przyjaciółka.
Komentarze
26.06.2002 - drużynowa Ada poprosiła mnie (jako instruktorkę i szczepową), abym odebrała od dh. Ewy Nowakowskiej przyrzeczenie harcerskie. Ada chciała żeby odbyło się to przy kapliczce na Wykusie - bliżyńska drużyna harcerek wówczas odbywała rajd/biwak drużyny z noclegiem na Wykusie. Tak więc razem z harcerkami ze Szczepu które przyrzecznie już składały (w mojej pamięci Kasia i Aleksandra) wyruszyłyśmy wieczorem na Wykus. Chciałbyśmy tam dotrzeć przed zmrokiem - rozbić jakieś obozowisko i poczekać na godzinę "ZERO". Oczywiście, że atrakcją było pieczenie kiełbasek (bo z Kasią to faktycznie ze słodyczy lubiłyśmy konserwy i kiełbaski). Kiedy zbliżała się godzina "ZERO" wykonałyśmy jakiś do dziś przedziwny manewr przeprawy przez rzekę i "podchodzenia" pod kapliczkę obozową (nie wiem czemu nie obeszłyśmy dolnej polany szerokim łukiem, tylko przeprawiałyśmy się pod nosem bliżyńskich harcerek ... Ale udało się. Dotarłyśmy pod kapliczkę, przygotowałyśmy się (zapaliłyśmy świeczki) i czekamy. Niby od niechcenia Ada rzuca hasło: chodź Ewa na spacer pod kapliczkę. Tylko weź .. założymy mundury. Słyszymy że idą. Egipskie ciemności, Ada dość strachliwa - ale słyszymy, że jednak idą i dodają sobie wzajemnie otuchy. Nagle zwróciły ich uwagę dwa, lekko ruchome światełka pod kapliczką.... Ada, Ada - tam ktoś jest!!??? Ale Ada drużynowa musiała wykazać się odwagą i dodać otuchy młodszej druhnie: nie bój się Ewa -pewnie to światła samochodu... No i już się wydało że to jakaś ukartowana ściema - przecież pod kapliczką nie ma drogi gdzie by jeździły samochody. Z mojej perspektywy pamiętam jak dotarły już pod kapliczkę w ramach wieczornego spaceru. Ada super umundurowana. Ewa zgodnie z sugestią założyła mundur; ale spodnie dresowe jedynie podwinęła. Swoją drogą to dość znany patent na alarmach nocnych.
Komentarze
Z tą niemożnością wstawania to chyba jednak ściema, podobnie jak z niemożliwością "niespóźniania się" (kiedyś Ada próbowała mi tłumaczyć, że to genetyczne, że jej mama też tak ma, a ona nawet jak próbuje zegarek przestawić, żeby zdążyć, to się nie da :D). A oto kontrprzykład:
Zdjęcie załączone przez Ewę pochodzi z Białej Służby we Lwowie w 2001. Stanowiliśmy tam wraz z Zambrowem, Lublinem i Starachowicami wspólną Chorągiew Poleską - dwudziestu kilku chłopaków i... Ada. Z powodu niewielkich rozmiarów, dużej mobilności i chęci podejmowania wyzwań byliśmy (w sumie "jak zwykle") "jednostką specjalną" do wszelkich wyzwań trudnych i dynamicznych. Między innymi na hipodrom, gdzie miała się odbyć msza papieska mieliśmy wyruszyć przed wszystkimi, żeby udrażniać wejścia, kierować ludzi i kontrolować teren przed przybyciem "głównych sił" ok. 5:00. W tym celu pobudkę mieliśmy o godzinie... 01:30 (chyba wcześniejszej w życiu nie miałem), a trzeba wspomnieć, że noc wcześniej ową niewielką chorągwią musieliśmy obstawić warty w szkole, w której nocowaliśmy (sic!).
Z powodu płci dość odmiennej Ada nie spała z nami na sali, a została przygarnięta przez Chorągiew Małopolską pod surowym okiem druhny Maryli (kto pamięta, wie o czym mowa Emotikon wink ). Ada miała surowo przykazane przez druhnę ową (natenczas postrach Komisji Rewizyjnej ZHR), że na służbę idzie z harcerkami z Krakowa. Natychmiast przybiegła do mnie, żebym broń Boże nie zapomniał jej obudzić, jak będziemy wstawać po pierwszej. Sprawdziłem, w którym miejscu śpi, i zlecenie przyjąłem ;-)
Budzik w zegarku zadzwonił, półprzytomny obudziłem się i krzyknąłem na pobudkę. Mroczne cienie zaczęły wypełzać ze śpiworów i poruszać się w zwolnionym tempie, ja jeszcze przecierając oczy ruszyłem piętro wyżej, by obietnicy dotrzymać i "naszej" Ady na pastwę Krakowa nie pozostawić, a i dać jej czas na przebudzenie się i doprowadzenie do ładu.
Daleko nie uszedłem. Druhna Ada Grzybowska stała już pod naszymi drzwiami w pełnym umundurowaniu i ze spakowanym plecakiem ;-)
Komentarze
A ja też mam wspomnienie! Gdzieś tam obóz, nie pamiętam gdzie, być może w Wiosnie,zastępowa Kasia Pietrasiewicz pyta Adę czy dziewczyny mają wszystko na wartę nocną ( latarka, kangurka, ciepły sweter itp…) na co Ada, tak, tak, mamy wszystko…kamyczki i paluszki
Komentarze